„Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku…”

Moja nowa podróż to zakończenie pracy w roli menedżera HR i przejście na stronę consultingu. Dojrzewałam do tej decyzji od kilku lat i oto pojawił się odpowiedni splot okoliczności w tkaninie wszechświata.

Jak jest? Dziwnie. Korporacje trochę upominają się o mnie kusząc jeszcze ofertami, ale nie postrzegam ich już tak atrakcyjnie. Jestem jak Timon, który skłócony ze swym przyjacielem guźcem – Pumbą – ogląda kandydatów na nowych przyjaciół i stwierdza: „za wysoki”, „za gruby”, „za pasiasta”…

Może dzieje się tak dlatego, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy będąc „in transition” doświadczyłam wspaniałej wolności, większej możliwości decydowania o swoim czasie, swoistego „odwyku” od codziennej adrenaliny niezbędnej do radzenia sobie z nieskończonym ciągiem zadań, wyzwań i celów.

Oczywiście jest też trochę „strasznie”, no bo jakże tak, bez regularnego przelewu na konto na koniec miesiąca? Ale obserwując znajomych trenerów i coachów widzę, że jednak „da się”. Robią to, co lubią i są zadowoleni. Tak więc ruszam przed siebie, ze złotą myślą Balzaca pod pachą.