Magia networkingu

IMG_5306Networking – niektórzy uwielbiają, inni nie cierpią. Tak czy siak, jeśli zmienia się pracę nie ma od niego ucieczki. Oferty, które wysyła się „z pracuja” wpadają w jakąś dziwną otchłań (to musi być czarna dziura) i ślad po nich ginie. To obserwacja wielu osób, z którymi ostatnio rozmawiałam w tym temacie. Tak więc „pracuj” chociaż poszukującym pracy dostarcza codziennej stymulacji i pokazuje, że na rynku, a i owszem mnóstwo się dzieje (no bo proszę ofert jest bez liku i można aplikować), to jednak jeśli chodzi o efekty wypada dość blado.

W zasadzie większość osób (fakt, że ze stanowisk kierowniczych), które znam i które w ostatnim czasie poszukiwały pracy (i znalazły) dostało jakiś „cynk” od znajomego, albo ktoś ich polecił, albo znały kogoś w tej firmie itp. itd.

Tak więc pozostaje pytanie. Po co cała ta zabawa z zamieszczaniem ogłoszeń, czytaniem ogłoszeń, odpowiadaniem na ogłoszenia, ignorowaniem kandydatów? Wygląda na to, że jest formalna – nieskuteczna droga szukania pracy i tutaj ogromne pole dla różnej maści doradców, którzy uczą jak pisać CV, jak rozmawiać na rozmowach, co mówić, czego nie mówić, czy na linked-in ujawniać, że się szuka pracy, czy nie itd. oraz nieformalna – skuteczna droga, gdzie na dobrą sprawę wszystko jak wyżej nie jest istotne, a liczy się to, kogo znasz i czy ten ktoś cię zatrudni, albo poleci.