Lost or found?

2007 04 29-05 02 Karkonosze (217)

„Właśnie straciłam/em pracę”, „Zwolnili mnie”, „Była reorganizacja w naszej firmie”. Czasem słyszysz takie zdanie od koleżanki lub kolegi, a czasem pobrzmiewa w twojej głowie. Trudno tego nie doświadczyć, jeśli pracuje się więcej niż kilka lat. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że to może się zdarzyć także nam, a jednak nieodmiennie w takiej sytuacji jesteśmy zagubieni.

Coś (lub ktoś) wyrzuciło nas nagle z uporządkowanego, ułożonego w kosteczkę życia, w którym wiadomo było, że wstaję rano, myję zęby, jem śniadanie (jak zdążę), jadę do pracy, czytam pocztę, realizuję kolejne zadania, wracam do domu, w weekendy odpoczywam, wyjeżdżam na urlop w jakieś egzotyczne miejsce, z którego z upodobaniem wrzucam foty na fejsbuka – a co, niech widzą jak mam fajnie – i tak w kółko. Aż tu nagle wypadasz z gry!

Jak to, dziwisz się, mnie się to przydarzyło, przecież… i tutaj dowolna prawda o sobie. Jednak jakkolwiek byś się nie dziwił, nie masz już tej pracy. Rzeczy którymi żyłaś/eś zdają się doskonale toczyć bez ciebie, może gorzej, może inaczej, ale jednak. Świat się nie trzęsie, ziemia się nie zapada, gromy nie grzmią. Patrzysz na to i nie dowierzasz. Twój od lat doskonalony schemat na spędzenie dnia nagle nie pasuje, wstajesz… ale zaraz, teraz nie musisz, możesz pospać dłużej… i faktycznie, robisz tak przez kilka dni, odsypiasz wszystkie zarwane w pracy wieczory, aż wreszcie tracisz w tym upodobanie. Postanawiasz się ogarnąć, masz w sobie jeszcze to „nakierowanie na cel”, „pozytywne nastawienie” oraz wszelkie inne elementy postawy tak cenionej w korpo. Dynamicznie zabierasz się do szukania pracy, headhunterzy, znajomi, apdejt profilów na społecznościowych portalach, ogłoszenia, poradniki itepe, itede. Czasem to działa i od razu masz szansę wrócić do swojego schematu, zanim jeszcze zdążysz się zorientować, czy naprawdę o to ci chodziło. Pech! Czasem jednak masz szczęście i nie od razu sypią się oferty.

Oczywiście, jeszcze nie wiesz, że to szczęście, myślisz, że pech. Tyle wysiłku i brak efektu. Co za niesprawiedliwość. I jak Kubuś Puchatek przekonujesz się, że im szybciej biegasz, tym bardziej nie możesz dobiec do mety. To jest już cios dla twojego poczucia własnej wartości. A może ja faktycznie nie jestem aż taka wspaniała, może nie jestem aż tak boski, może są lepsi ode mnie, przecież to i tamto mogłabym/mógłbym robić lepiej, a tego nigdy się nie nauczyłam/em i śniegowa kula zaczyna się toczyć, aż wreszcie prawie już wierzysz, że jesteś beznadziejna/y i niekompetentna/y.

Czujesz się obco w swoim własnym życiu, jakbyś był/a poza nim, gdzieś na marginesie. Czasem pojawia się desperacja, która podpowiada ci – bierz cokolwiek, nie przebieraj, nie odrzucaj, następnej okazji nie będzie. Jeśli w to uwierzysz, bierzesz i lądujesz w znanym schemacie, być może na niższym stanowisku, z niższą pensją, ale płyniesz. Pech!

Możesz się jednak zatrzymać. Wykorzystać czas, który z jakiegoś powodu został ci w tym momencie dany i przyjrzeć się sobie. Zadać sobie kilka ważnych pytań: Co jest dla mnie ważne w życiu? Czego ja tak naprawdę chcę? Jakie mam priorytety życiowe? Co lubię robić? Co robię najlepiej? Za co najbardziej cenią mnie inni? Co jest moim talentem, moją siłą? W jakiej organizacji chcę pracować? Z jakimi ludźmi?

Odpowiedzenie sobie na te pytania samo w sobie jeszcze niczego nie załatwia, ale nadaje właściwy kierunek. Łatwiej jest szukać, jeśli dokładnie wiesz, co chcesz znaleźć.