Choćby cię smażono w smole nie mów… ile zarabiałeś!

IMG_1874Właśnie tego (między innymi) uczą na sesjach outplacementowych. Zbytnia szczerość nie popłaca, ponieważ osłabia naszą pozycję negocjacyjną. Najlepiej w ogóle nie poruszać tematu finansów, dopóki pracodawca go nie poruszy. No, ale kiedyś poruszy i co wtedy? Co odpowiedzieć na to ważne pytanie: Jakie są Pani/Pana oczekiwania finansowe? To pytanie chyba najbardziej nurtowało uczestników dzisiejszego seminarium.

Wszystkich, którzy liczą na cudowną uniwesalną odpowiedź, która rozwiąże problem za nas, muszę rozczarować. Niestety to Wasza decyzja, co odpowiecie i Wasza odpowiedzialność. Oczywiście trzeba znać badania płacowe, zbierać informacje w ramach swojej sieci networkingowej itp. itd. Jednak biorąc uwagę jak szerokie są widełki (szczególnie na wyższych stanowiskach), jak bardzo się różnią w zależności od regionu, branży, specyfiki stanowiska, kondycji firmy, zostajemy na koniec z kluczowym pytaniem: To na ile JA wyceniam moje kompetencje? Jak się pozycjonuję? Co będzie mnie satysfakcjonowało? Ważne tylko, by zupełnie nie stracić kontaktu z rzeczywistością.

A sama odpowiedź może wyglądać np. tak: „Niestety kwestia wynagrodzeń w firmie, w której pracowałam jest poufna, a ja chcę być lojalna wobec byłego pracodawcy, dlatego też nie mogę zdradzić swoich zarobków. Natomiast chętnie porozmawiam o moich oczekiwaniach. Zgodnie z raportami płacowymi, do których miałam dostęp (chodzi o profesjonalne raporty, nie internetowe informacje) wynagrodzenia na stanowiskach tego typu kształtują się w przedziale od X do Y”. Przy czym pamiętajmy, że pracodawca w tym momencie raczej „zawiesi się” na kwocie X, więc to powinien być nasz cel. Y powinno być większe od X od 10% do 20%, żeby podane widełki nie były zbyt szerokie.

Jak tylko to powiemy włączamy… ciszę. Nie zmiękczamy dodając „ale to jest do negocjacji”, albo „ale pieniądze nie są najważniejsze”. Po prostu czekamy na reakcję i w razie czego spokojnie odpowiadamy na dalsze pytania i negocjujemy.